BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »

piątek, 16 kwietnia 2010

~7~ SasuNaru II/II

Druga część z partów dla Sory :**
To jest znacznie bardziej chore...
Jak to czytałam przed chwilą, to różne rzeczy nasuwały mi się na myśl.
Raczej złe.
Wykonanie i pomysł oceńcie sami ;33


~7~ of można odebrać różne rzeczy, ale nie wolno miłości.
Part: II/II

Naruto usłyszał kroki za sobą i zamarł ze strachu. Przypomniał sobie co się stało. Dom Sasuke, ta dziwna osoba, desperackie próbowanie ucieczki, warkot silnika i syk. W normalnych okolicznościach umierałby ze strachu, ale teraz czuł się potwornie i dobrze zarazem. Otumaniał, jego nerwy jeszcze się nie obudziły, drapało go w gardle, chciało mu się pić, bolała głowai oczy, miał mdłości. Powoli wszystko przechodziło, wyłączając gardło. Nie czuł wielkiego strachu. Był uwięziony we własnym ciele: związane fęce, nogi, którymi nie mógł ruszać, gdyż w innym przypadku sznury ciągnęły niemiłosiernie. Poczuł ciepły oddech na karku, miarowe oddychanie.

-Wierzysz w to, że Sasuke tu przyjdzie.?-Usłyszał głos za sobą. Tak, to ten sam głos z auta. Naruto próbował uspokoić myśli. Przed oczami miał obrazy z… właśnie, z kiedy.? Z wczoraj, z dzisiaj.?
-Tak. Napewno zaraz się tu pojawi i skopie ci tyłek, skurwielu.-Wysyczał. Poczuł coś gorącego na pośladkach. Było zbyt ciepłe na ciało. Próbował odwrócić głowę, ale nie mógł przez lekko uniesione ramiona.
-Co mi robisz psycholu.?!
Ów ‘psychol’ zbliżył się do Naruto od przodu. W ręku trzymał świeczkę. Blondyn patrzył z niedowierzaniem.
-Teme.! Wosk to twój fetysz.?! Ty… ty jesteś chory.! Kurwa, powinieneś się leczyć, słyszysz.?! Wypuść mnie.!-Zaczął się szarpać, ale ból nakazał mu przestać. Światło było słabe i drżało co jakiś czas. Mężczyzna z lekkim uśmieszkiem zbliżył się blondyna. Położył dłoń na klatce piersiowej i zjechał nią w dół. Zatrzymał się na podbrzuszu. Objął Naruto i zaczął całować delikatnie w obojczyk, potem w szyję.

-Zostaw mnie.!-Próbował protestować Naruto, ale brunet nawet nie drgnął. Zszedł językiem niżej i przygryzł sutek. Niebieskooki zagryzł dolną wargę. Uwielbiał to. Cholera… poczuł jak mężczyzna wkłada kolano między jego uda. Zagryzł wargę mocniej. Poczuł jeszcze kilka gorących kropel.
-Przestań powiedziałem.! Puść mnie ty skurwysynie.!-Tym razem napastnik oderwał się od Naruto. Niestety, ku beznadziei blondyna, mężczyzna rozbierał się. Rozpiął koszulę, rzucił ją obok. Podobnie postąpił z resztą garderoby. Przy tych czynnościach nie spuszczał wzroku z Naruto. Patrzył się, jakgdyby zwierzyna, której przegryzł gardziel, wciąż mogła uciec. W spojrzeniu nie było pożądania ani żadnych innych emocji. Ludzie bez emocji to wraki. Im życie musiało nieźle dać w kość. Otaczają się tylko niezbędnymi rzeczami, nie lubią tracić czasu, nie mają przyjaciół. Nie potrzebują nikogo i niczego, co byłoby niekonieczne.

Nagi, wpił się w usta Naruto. Trącił swoim językiem parę razy jego, lecz ten ani drgnął. Blondyn nie chciał tego… czuł obrzydzenie i począł się wyrywać. Po raz kolejny zabolały go ręce. Czuł jak zaczynają drętwieć, nieprzyjemne mrowienie w palcach. Syknął, gdy brunet oderwał się od niego i uklęknął. Pociągnął penisa Naruczana. On zaś ponownie zagryzł wargę. Tym razem mocniej. Czuł jak jego męskość nabrzmiewa a sutki stają się twardsze. Zamknął mocno oczy. To tylko sen, zaraz się obudzi. To tylko sen, tylko koszmar… niestety nie obudził się, ponieważ życie jest koszmarem, z którego nie da się obudzić. Gna on w jedną tronę, po drodze zmuszając nas do trudnych, drobnych wobec ‘koszmaru’, decyzji. Koszmary kończą się tylko w jeden sposób, a przynajmniej ten zwany życiem…

Poczuł język zlizujący rubinowe krople z jego ust. Po chwili, gdy Naruto nie wyczuwał mężczyzny w pobliżu, otworzył oczy. Przemógł się, bo nie wiedział co zastanie. Rozejrzał się i po chwili opadł na podłogę. Skołowany nie wiedział co się dzieje. To ten facet poluźnił liny tak, że Naruczan mógł klęczeć. Po chwili zobaczył wielkiego penisa bruneta, większy niż Sasuke. Naruto wyobraził sobie jak wbija się on w jego ciasną dziurkę. Po jego ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz, zapowiadający ból. Ręka napastnika otworzyła usta blondyna i po chwili wypełnił je wielki członek. Po kilku sekundach zaczął się krztusić. Poczuł ciało napierające na niego od tyłu. Wiedział, że zaraz w niego wejdzie. Zaczął się szarpać, próbował wstać, ale zakręciło mu się w głowie i upadł. Zrobiło mu się śłabo i czarno przed oczyma. Czyjaś ręka pociągnęła go za włosy. Czyjś język polizał ucho, dostarczając nikłej przyjemności.

-Wypnij się.-Usłyszał.
-Nie...-Naruto odpowiedział drżącym głosem. Ponownie ktoś ssał jego członka. Tym razem agresywniej. Mroczki przed oczami powoli znikały. Naruto przeszyła fala przyjemności, której nie mógł opanować. Westchnął. Czuł jak pulsuje, jast blisko…
-Wypnij się.-Mężczyzna powtórzył. Blondyn domyślił się, że albo to, albo będzie torturowany w ten okrutny sposób. Rozluźnił pośladki i zacisnął zęby. Mężczyzna przytulił go od tyłu i nabił samą główkę. Ból. Jeśli dobrze to rozegra to przemieni się w roskosz. Wymuszoną i niechcianą, brudną rozkosz.

Po kilkunastu minutach wiedział, że dobrze to rozegrał. Bolało niemiłosiernie, lecz mogło być gorzej. Znacznie gorzej... Włozył w to jakies uczucie, postarał się, żeby było jak najmniej nieprzyjemne. Leżał na ziemi i dyszał ciężko. Jego ciałem targał jeszcze malejący orgazm. Właśnie on był dowodem na umiejętności Naruto (że tak to nazwę). Na ustach miał resztki spermy. Mężczyzna gdzieś zniknął. Naruto był zbyt zmęczony i obolały, aby go szukać. Każdy ruch sprawiał mu ból. Choćby oddychanie. Czynność ta niezbędna do życia, teraz stała się bardzo uciążliwa. Płuca jakby się skurczyły i jednoczesnie łaknęły powietrza. A skurcz lub rozkurcz tego narządu był przyczyną bólu. Drzwi na szczycie kilku zchodków otwarły się nagle z impetem. Do pomieszczenia wszedł Sasuke. Był wściekły, oczy błyszczały mu czerwienią. Blondyn ledwo widział. Oto i przybył rycerz w srebrnej zbroi. Mimo, że na niebie słońce królowało, to tu, na ziemi królem był księżyc.

-Spóźniłeś się.-Usłyszał niski, spokojny głos za sobą.
-Ty pojebie.! Coś mu zrobił.?! Nie dość, że mnie nękałeś przez całe dziciństwo to jeszcze zabierasz się za niego.?! Jesteś chory…
Naruto nie widział gdzie jest tamten mężczyzna. Dotarło do niego, że to Sasuke, że go obroni i zabierze stąd. Zmusił się i usiadł. Czuł jakby w jego ciało wbijano tysiące szpilek, ale powstrzymał krzyk.
-Sasu… ke.- Wymamrotał. Ten podszedł do niego, obejrzał i przytulił do siebie.
-Już dobrze. Zaraz zabiję tego skurwiela. Więcej cię nie tknie. Obiecuję.-Uspokajał go ciemnooki.-Dlaczego to zrobiłeś.?-Zwrócił się do psychola.-Co, Orochimaru ci już nie wystarcza.?
-Nie mów o rzeczach, o których nie masz pojęcia.-W czasie padania tych słów, Sasuke wstał.
-Powtórzę draniu: dlaczego.?-Naruto usłyszał zbliżające się kroki za sobą. Najpierw zobaczył obok bose stopy. Powędrował wzrokiem do góry. To ten facet. Był już ubrany, miał na sobie niedopięte spodnie i rozpiętą koszulę. Sasuke stał wyprostowany z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała i zaciśniętymi pięściami. Mężczyźni mierzyli się tak chwilę wzrokiem, po czym ten wyższy obezwładnił Sasuke.

-„Dlaczego” pytasz.? Odpowiedź jest prosta.-Polizał jego ucho.-Bo cię pragnę.-Wyszeptał.
-Nie pieprz.! Puść mnie.! Zabiję cię, kurwa zabiję.!-Darł się i szarpał. W końcu ciosem uwolnił się i zaczął okładać długowłosego. Gdy przestał się ruszać Sasuke wyprostował się.

-To nie mogło być takie proste...-Powiedział i dla pewności kopnął jeszcze kilka razy zakrwawione ciało. Po tym uwolnił Naruto, ubrał na niego swój płaszcz i wziął go na ręce. Chłopak był trochę pobity a z odbytu ciekła krew, nic dziwnego, że sam nie mógł chodzić.
-Sasuke… kto to był…-Wyszeptał Naruto.
-To był…-Zwlekał z odpowiedzią. W gardle mu zaschło. Naprawdę ciężko wymówić mu te parę słów.-To był mój starszy brat. Uchiha Itachi.

Blondyn już nic więcej nie mówił. Zmagał się z bólem i psychicznym i fizycznym. Brunet zaniósł go do auta. W drodze cały czas powtarzał, że nie daruje ‘temu skurwielowi’, nie da już mu tknąć Naruto, wyprowadzi się gdzieś daleko, na drugi koniec Japonii, ochroni blondyna i tym podobne. Powoli słońce zachodziło. Od wschodu biegły czarne chmury.

Brak komentarzy: